siedzę tu. jestem... istnieje. czuje to cała soba, czuje także to... ze gdzies mnie zupelnie nie ma.
po raz pierwszy jestem w miejscu ktore ,tak owszem... podoba mi sie: architekturą, mnogoscią kultur, moze nawet klimatem i energią, ale zupelnie nie chce tu byc. Z całych sił zapieram sie żeby poprostu nie kupic biletu w droge powrotna. Tesknie tak zwyczajnie... i tak bolesnie.
Jestem teraz jak mala karta pick, ktora dorysowala sobie raczki w przestrzeni na zewnatrz, by moc sie samej rozrywac na dwie polowki...